sobota, 23 lutego 2013

Bloker antyperspirant ZIAJA


Po długiej nieobecności wracam i mam dla Was kolejną perełkę! Tym razem to Bloker firmy Ziaja. Nigdy nie narzekałam na jakieś problemy z poceniem się, ale postanowiłam wypróbować ten kosmetyk, bo dobrze byłoby mieć coś co nie pozwoliłoby na zalanie potem podczas sytuacji stresowych :) Ogólnie uwielbiam antyperspiranty i nie wyobrażam sobie życia bez nich jednak nie każdy antyperspirant jest dobry i w pełni niezawodny.

Za bloker zapłaciłam 6,99 - kupiłam na allegro.
Pierwszy minus jaki rzucił mi się w oczy - na opakowaniu napisane jest, że jest to kosmetyk bezzapachowy. Po odkręceniu zakrętki i użyciu blokera BEZZAPACHOWY zamieniło się na ' fuuuuuuj'. Ma zapach i to nie byle jaki. Nie jest to na pewno woń intensywna i bardzo śmierdząca, ale zdecydowanie nieprzyjemna. Na szczęście kosmetyk stosuje się tylko na noc [ przez pierwsze 2-3 noce ] a później już 2 razy w tygodniu. Zapach do rana znika z ciała :)
Kolejny minus to dziwne uczucie swędzenia i pieczenia podczas pierwszej aplikacji. Myślałam, że pachy mi wypali. Miałam ochotę pójść do łazienki i to zmyć, ale jakoś wytrwałam i po jakimś czasie wszystko przeszło :) Kolejne aplikacje były już bezbolesne .

To jedyne minusy jakie moim zdaniem ma ten kosmetyk. Poza tym ma same plusy! Zero pocenia się! Nawet kiedy dopadła mnie choroba i momentami zalewała mnie fala gorąca - NIC A NIC!

Cena jak najbardziej też należy do plusów, bo za 7 zł nabyłam coś na prawdę wartościowego i zdecydowanie wydajnego - przy użyciu 1-2 razy w tygodniu na pewno wystarczy mi na kilka miesięcy.

Polecam każdemu :) Nawet jeśli się nie sprawdzi w 100% tak jak u mnie to dużych kosztów nie poniesiecie.

czwartek, 7 lutego 2013

Recenzja przepisu na jabłka w cieście francuskim

Dzisiaj trochę nietypowo, bo mimo, że miałam pisać tutaj tylko o kosmetykach to doszłam do wniosku, że nie ma co się ograniczać i zrobię notkę o przepisie na jabłka w cieście francuskim :) Przepis znalazłam przypadkiem, ktoś na fejsbuku opublikował link do bloga z przepisami. Nudziło mi się, więc zerknęłam i postanowiłam, że przepis kiedyś wypróbuję. "Kiedyś" nadeszło bliżej niż myślałam. Wczoraj siostra miała urodziny i miało się zjawić kilka osób, więc nie mogłam się powstrzymać przed przetestowaniem tego na urodzinowych gościach :) Przepis [ oryginalny ] znajdziecie TUTAJ. Ja go trochę zmodyfikowałam bo nie lubię śliwek, rodzynek itp, więc zamieniłam to na brzoskwinie z puszki. No i darowałam sobie cynamon, bo po pierwsze go nie lubię [ tak, jestem wybredna:D ] a po drugie inni też mogą go nie lubić, więc wolałam nie ryzykować.  Zastąpiłam go czymś innym, ale o tym później.
1. Nie musimy robić ciasta francuskiego! Możemy kupić je gotowe w marketach. Ja kupiłam w biedronce za 3,19 więc to na prawdę mały wydatek a zaoszczędzamy dużo czasu i nerwów :) Jedno opakowanie ciasta starcza na 4 średnie jabłka.
Tak prezentuje się rozwinięte ciasto :)

2.Obieramy jabłka, wycinamy środki tak, żeby nie przekroić jabłka. Najlepiej użyć do tego obieraczki takiej jak ma ta przemiła Pani z bloga z oryginalnym przepisem. Ja niestety nie posiadam takiej obieraczki, więc musiałam radzić sobie nożem przez co moje jabłka są trochę... KWADRATOWE. Ciasto dzielimy na 4 części. Bierzemy jedną część, na środku umieszczamy jabłko i nadziewamy je pokrojonymi w kostkę brzoskwiniami z puszki.
3.Zawijamy jabłko, kładziemy na blachę i bierzemy się za resztę jabłek :) Tak jak jest w oryginalnym przepisie jabłka układamy ' łączeniem ciasta' do dołu. Mamy wtedy pewność, że podczas pieczenia nic się nie rozwali.
4.Blachę z jabłkami wkładamy do nagrzanego piekarnika. Ja piekłam je w temperaturze ok 220 stopni przez pierwsze 15 minut. Później zmniejszyłam temperaturę na ok. 180 stopni i piekłam dalej przez około 15-20 minut. W oryginalnym przepisie podane jest 12 minut, ale w moim przypadku 12 minut nie było wystarczające. Najlepiej co jakiś czas zaglądać do piekarnika i kontrolować sytuację. Osobiście radzę zrobić jedno jabłko więcej i po około 20 minutach wyjąć je do spróbowania. Dzięki temu będzie można stwierdzić ile czasu jeszcze potrzebują jabłka, unikniemy wtedy ich spieczenia i niedopieczenia :)
5.Po wyjęciu z piekarnika nakładamy je na talerzyki i posypujemy przyprawą do kawy . Przyprawa ta zawiera troszkę cynamonu, goździków, imbiru i na prawdę dobrze smakuje. Jest jadalna nawet dla antyfanów cynamonu ;P
Jabłka wyszły po prostu bajecznie pyszne. Wzbudziły dużo emocji, bo nikt nie wiedział co tak na prawdę dostał na talerzu. Goście zamiast jeść to przez pierwsze kilka minut zastanawiali się co to jest i trochę się bali. Najlepsze jest to, że nikt nie wpadł na pomysł, że to jabłka dopóki tego nie spróbował. Pobiły nawet tort urodzinowy i były tematem numer 1 przez większość czasu.

Dodaję linka do sklepu z przyprawą do kawy, której używam. Nie kupowałam jej w internecie tylko w sklepie z herbatą i kawą, ale wiem, że nie każdy sklep ma tą przyprawę, więc jeśli nie chce wam się szukać możecie zamówić przez internet. Z tej firmy polecam ogólnie wszystkie przyprawy. Od kilku lat jestem ich wierną fanką i ani razu się nie zawiodłam.
Przyprawy Digesta

Wypróbujcie przepis koniecznie :) I napiszcie jak wrażenia :D
xoxo.Z.